< Wróć do strumienia danych

Świadome męskie rozterki, mogą być wrażliwe?

[DATE: 3060-99-63][CATEGORY: KWANTOWA ALFA][STATUS: REFLEKSYJNY]

W szkole i na studiach radził sobie świetnie. Skończył informatykę, a jego prawdziwą pasją były bazy danych – te nudne, ale dla niego fascynujące.
Już na studiach wolał pykać linijki kodu, niż spotykać się z dziewczynami.
Nie żeby był nieśmiały – wręcz przeciwnie, był przystojny, wysportowany i miał gadane.
Był wrażliwy, naprawdę mógł wejść na niespotykane poziomy odbierania subtelnych sygnałów.
Był ultraświadomy, ale w tej świadomości było coś mechanicznego, coś co się nie kleiło z duchem, bo było w nim więcej siły niż mocy Jedi.
Emocjonalnie był czysty, bo jego przodkowie odrobili lekcję i wyrwali swoje chwasty-traumy,
nie ochrzcili go i dbali o rozwój jego pasji.

 

"
Był jak zwierzę na wolności, czuł i miał wkodowane w DNA, że jest wolny i nie musi być miły, jak ktoś się do niego uśmiecha.
Miał też niekończący się spokój i wewnętrzne zaufanie do swoich decyzji.
"
Intuicję miał całkiem niezłą, coś jakby syntezę kilku wiedźm, matek i kilku wspaniałych żon – zmapowaną gdzieś między jelitami a sercem.
Jego żarty i bajera przyciągały uwagę kobiet i mężczyzn.
Nie trąciło to sucharem, miało polot finezji i absurdu.
Jeśli pozwolił się poznać, to większość tych sprawdzonych kochała go, a inni,
bardziej powierzchowni, nienawidzili od pierwszego spotkania.
Jakby się postarał, mógłby pisać poetyckie wierszyki na czacie i zdobyć serce niemal każdej dojrzałej kobiety,
po dwóch, trzech tygodniach starań.
Pomimo tego, że całkiem nieprzypadkowo spotykał na pierwszy rzut oka idealne dziewczyny, intuicyjnie nie przechodził do ofensywy.
Rozumiał liniowość czasu i nie dawał się presji ładnego opakowania i tykającego zegara biologii.
Z dziewczynami był obyty, ale gdzieś w głębi stracił wiarę, że znajdzie tę jedyną.
Może uznał, że strategia „nie szukam miłości” to wcale nie najgorszy pomysł. Wszystkie dziewczyny,
z jakimi miał do czynienia, były ładne, ale jeśli chodzi o ducha, to były marne i przeciętne.
Nawet te określane mianownikiem „starej duszy” były niewystarczające, bo nie miały tego czegoś – warstwy abstrakcji,
która sprzężeniem zwrotnym łączyłaby się z wrażliwością.
Coś jak jego super hiper ultra ADHD, takie, że jakby wylądowali kosmici i poszli na zwiad,
to on byłby w stanie ukraść im ten statek sterowany telepatycznie.
I że właśnie ta komunikacja mogłaby się nie ograniczać do rozmowy, bliskości i seksu,
tylko byłaby eksplozją strumienia danych we wszystkich możliwych kierunkach.
Widział te ograniczenia i dlatego wolał cały czas manipulować kodem;
umiał zrobić tak, że nie mając dostępu do danych źródłowych, na których stał system, mógł je zmieniać.
Przez to bazy danych działały jakby poprawnie, nie wykrywały tych subtelnych infekcji.
Nie do końca wiedział, skąd ma ten talent, bo zgodnie z obowiązującą logiką – żeby zmienić system, trzeba najpierw się do niego włamać.
Pomimo tego, że nie przeżył jeszcze zjawiskowego seksu, twierdził, że kreacja i tworzenie kodu jest lepsza niż seks.
Może to była kwestia odpowiedniej osoby. Tego nie wykluczał, wewnętrznie działał spokojnie i pewnie.
"
Miał coś z drapieżnika, który woli upolować swoją zwierzynę, niż brać taką, która podała mu się na tacy.
"
Na studiach nie szalał z nauką.
Kilka nielubianych przedmiotów zaliczał na styk, zawsze na trójkę, ale w ostatnim roku akademickim zgarnął nawet stypendium naukowe.
Towarzystwa miał sporo – cztery tysiące znajomych na Facebooku w wieku 25 lat.
Dużo? Chyba w sam raz. Znajomi z imprez, z rodzinnego miasta, z uczelni.
Trochę znajomych znajomych. I sporo dziewczyn, które lubiły jego sposób bycia i to, o czym mówił.
Kobiet jakieś 80%, mężczyzn 20% – zgodnie z zasadą Pareto.
W weekendy, zamiast gustować w alkoholu, wolał palić blanty.
Szybko uznał, że alkohol jest nudny, smutny i przestarzały.
Widział, jak pokolenia budowały na nim emocjonalne dramaty – traumy po wojnach, ciemnogrodzie religijnym, komunistycznym, politycznym, a nawet nowobiznesowym.
To nie było jego. Obserwując kolegów już po dwóch piwach, widział tylko żałosność i jeszcze bardziej beznadziejne koleżanki, a odwagi w tym żadnej.
Zioło?
To co innego – modne, kreatywne, ze szczyptą ryzyka, bo przecież nielegalne.
Gdy był „zablokowany” problemami, a zapalił, pojawiała się turboiskra kreatywności.
Nagle umiał przesunąć perspektywę obserwacji.
Nauczył się zarządzać tym stanem i każdy problem stawał się łatwiejszy do rozwiązania.
Miał swój patent, musiał tylko odczekać, najlepiej przez sen, żeby zeszła nakładka jakby „nadmierności” albo „nadmiarowości”.
Wierzył w karierę dzięki wykształceniu, bo w przypadku jego rodziców ten przepis zadziałał.
Chciał pracować w banku – tym od euro.
Dostał się tam w wieku 30 lat, ale szybko zorientował się, że korporacja i etat to nie jego bajka.
W korpo, jako że był cudownym dzieciakiem, mógł więcej niż inni.
Ale korpo to korpo, ta sama ideologia dla każdego. Łamanie indywidualności i wypłaszczanie, korpobełkot, korpo KPI, korpoludki, korpowtopy, korpoburze.
Żeby odreagować, rzucił się w sport.
Co dwa dni siłownia, weekendy pełne aktywności.
Wieczorami, dla rozluźnienia mięśni, sięgał po dobrej jakości zioło – tym razem legalne, prosto z apteki na receptę.
Osiągi sportowe rosły, mięśnie też, ale w pewnym momencie zdał sobie sprawę, że siłownia jest pusta, bez sensu.
Smród potu, puste pakowanie w rytmie tandetnego bitu, motywacja osób, które tam przychodziły.
Kult siły, ciała, bycia ładnym i #insta_reel.
Zauważył pewną prawidłowość, że jest to w pewnym sensie podobne do korpo, jeśli chodzi o schematy i wartości.
Ktoś pokazał mu las, potem góry. Porzucił hantle na rzecz wędrówek.
Jeden szczyt za drugim, nowe rekordy na Stravie, kolejni followersi.
Kolejne propsowanie, kolejnych podbitych rekordów w czasie i przestrzeni.
Pot z lasu miał zupełnie inny zapach niż pot na siłce. Był świadomy i nie żałował tamtego przepakowanego czasu.
Te długie wędrówki i wspinaczka okazały się jakąś formą zaginionej medytacji.
Kiedy w to wchodził, kiedy te skały śpiewały mu spokojne pieśni, zaraz po wyjściu z kosodrzewiny czuł się jak w domu.
W końcu złapał wiatr w żagle, szczyty, przestrzeń, perspektywa i horyzont...
Czuł wolność, ale gdzieś po drodze zgubił się w liczbach – w kilometrach, czasach, lajkach i komentarzach.
Góry miały być ucieczką, a stały się kolejnym wyścigiem.
Po wycieczce, jak tylko złapał zasięg: komunikacja z Garminem, szybka wrzutka traski plus fotki i oczekiwanie na Kudosy na Stravie.
Potem recykling treści – czyli te same zdjęcia na Insta, hasztagi wiadomo.
Za tydzień znowu ta sama trasa, ale szybciej.
Pary chłopak miał dużo, naprawdę często był w górach.

Połączenie z Naturą

Połączenie z Naturą

Na grani spotykał takich jak on, były też one. Wszyscy SPORT wyczynowy, długodystansowy i serce w GÓRY, i góry w sercu.
Wszystko wskazywało na to, że cała ta przygoda z przeciąganiem limitów zmierza do wypadku.
Ale ten wypadek nie nadchodził, to było wbrew prawdopodobieństwu i statystykom.
Często było blisko, on tego nie widział, bo pieczę nad nim trzymał pokaźny zbiór aniołów.
Których musiał mieć kilka, a w tamtej materii nie jest liniowo, więc mógł przeciągać linę w nieskończoność.
Chyba jakoś podświadomie był pewien tego układu z tamtymi bytami, że zawsze spadnie na cztery łapy.
A oni, chociaż rozgoryczeni kolejnymi kłopotami, mieli pełne ręce roboty i musieli działać i trzymać się podpisanej umowy.
Niejeden raz dawali mu cynk w postaci oddechu lasu czy zapachu skały.
Las szeptał: „Chłopcze, jesteś blisko. Siądź na tyłku na chwilę, rozejrzyj się dookoła.
Nie musisz zaliczać szczytu, wystarczy ci dolinka.
Przeszedłeś już tyle: kobiety-schematy, praca-schematy, znajomi-schematy, siłka-schematy, social media-schematy,
a sam jesteś w pętli sportu i gonitwy”.

Las przemówił - nie tylko do rozsądku

Las przemówił - nie tylko do rozsądku

Skały pisały wierszem: „Zatrzymaj się, dotknij mnie, obserwuj, zrób kilka oddechów,
przejdź 200 m dalej i zrób to samo, a my ci damy całkiem inny piękny widok,
nie musisz przeć na szczyt, góry są ładniejsze, kiedy na nie patrzysz z perspektywy przełęczy,
na szczycie jest głośno i tłok, a tu możesz być w medytacji”...

💬 Chcesz coś dodać albo odjąć?

Chętnie porozmawiam! Wysyłam odpowiedź w ciągu kilku lat 😈